W wielu miejscach Polski nadal można spotkać piękne, funkcjonalne place, których jeszcze nie zamieniono w parkingi. Tam, gdzie jest piękny rynek, jest też miasto, w którym ludzie chcą żyć, a nie tylko pracować w klimatyzowanym, szklanym bunkrze by potem spać w betonowym pudełeczku
Niedawno pisaliśmy o międzynarodowym, słusznym zachwycie nad rynkiem w Sandomierzu.
W dawnych czasach każde miasto miało rynek z ratuszem i farą, straganami i gospodami, gdzie mieszczanie i przyjezdni zbierali się czując się jak u siebie. Taki układ narzucony był z jednej strony w Polsce przez Prawo Magdeburskie według którego lokowano miasta a z drugiej naturalny dla ludzkiej natury, sięgający korzeniami pierwszych miast nad Eufratem.
Idealnym rynkiem w Polsce jest dla mnie ten we Wrocławiu. Dlatego, że jest cały czas żywy i służy mieszkańcom. Można tu przyjść na wyborne piwo, lody, pizzę, wykwintne danie albo zwykłego hamburgera. Jest otwarta fontanna, przy której można odpocząć w upalny dzień i miejsce na huczne świętowanie Nowego Roku.
Są księgarnie i sklepy, nie tylko z ciupagami.
Ponieważ na wrocławski rynek przychodzą ludzie, to i opłaca się tu organizować wystawy, akcje społeczne czy inne wydarzenia, które przyciągają jeszcze więcej spacerowiczów.
Do rynku we Wrocławiu łatwo dojechać zarówno komunikacją miejską, jak i samochodem, który jest gdzie zostawić tuż poza ścisłym centrum, tak akurat żeby dojść na rynek urokliwą uliczką.
Rynek w Krakowie jest na całym świecie uznawany jako przykład idealnego rynku z punktu widzenia urbanistyki. To prawda, że zachwyca. Ale zagraża mu to, co stało się z rynkiem w Warszawie (tak, w aktualnej Stolicy teoretycznie też jest rynek). Powoli zamienia się w martwą płytę marmurową tylko dla turystów. Krakowianie wynoszą się z centrum. Kawiarnie przy rynku tracą na znaczeniu.
Tym bardziej warto odwiedzić Kraków, zanim Rynek zaniknie…
Komentarze użytkowników